Nasz wyraz kontemplacja (łac. contemplatio) jest próbą przekładu greckiego terminu theoria. Pojęcie to wprowadził do opisu życia chrześcijańskiego Orygenes, wyróżniając w nim dwa etapy: praktike i theoretike. Za nim przyjęła te pojęcia cała literatura monastyczna i Ojcowie Kościoła, dzieląc życie duchowe na życie praktyczne (polegające na oczyszczeniu z wad, namiętności i zdobywaniu cnót poprzez modlitwę, ascezę) i na życie teoretyczne, które jest owocem i dopełnieniem praktyki.
Orygenes zaczerpnął te terminy z filozofii greckiej, gdzie królowały od czasów Platona. Pojęcie theoria definiowało tam poznanie, które wznosi się ponad ludzki sposób poznawania i wkracza w sposób poznania bogów i boskości.
Różnie (już w starożytności) wyjaśniana etymologia słowa theoria (theos/boski + orao/widzieć) jest cenna w swej wieloznaczności. Theoria to boskie oglądanie lub oglądanie tego, co boskie. Słowo to oznacza zarazem: święto, podróż, oglądanie – a przez połączenie tych znaczeń: doświadczenie zebrane podczas podróży albo poselstwo świąteczne. Inne wytłumaczenie słowa theoria powstaje, gdy przyjmie się, że pierwszy człon wyrazu pochodzi od terminu thea/oglądanie, wizja. W tym wypadku słowo theoria oznaczałoby dosłownie widzieć wizję, czyli patrzeć i widzieć, widzieć mocniej, widzieć głębiej.
W Piśmie Świętym Nowego Testamentu słowo theoria występuje tylko w jednym miejscu, w opisie ukrzyżowania Pana, jaki pozostawił nam św. Łukasz (Łk 23,48). Ta okoliczność zaważyła na chrześcijańskiej recepcji starego pojęcia, według której theoria to wpatrywanie się w misterium Chrystusa Ukrzyżowanego i widzenie siebie, świata, historii poprzez wizję Krzyża i Zmartwychwstania.
Duchowość pustyni zebrana przez Jana Kasjana widziała w theoretike (wiedzy duchowej) głębokie rozumienie tajemnic Pisma Świętego, które odsłaniają się w Chrystusie jedynie przed ludźmi czystego serca. Im bardziej osoba jest czysta w sercu i umyśle, im bliżej Boga, tym wyraźniej dostrzega Bożą obecność, Jego tchnienie w historii zbawienia i w historii świata, tym bardziej wszystko widzi jako dobre. Najpierw widzi dobroć Stwórcy wobec całego stworzenia, a w konsekwencji dobroć stworzenia. Zło postrzegane w świecie, w drugim człowieku wywołuje głębokie współczucie – jak widok otwartej, bolesnej rany. Zanika osąd (potępianie), którego miejsce przejmuje miłosierdzie i przyzywanie Bożego miłosierdzia.
Theoria została przetłumaczona przez łacinników jako contemplatio, uzyskując przez to kolejne znaczenie, choć trzeba zaznaczyć, że termin grecki – pozostawiony przez Kasjana bez próby przekładu – funkcjonował równolegle i miał się dobrze jeszcze w pismach średniowiecznych mnichów. Contemplatio wywodzi się z połączenia dwóch słów: przyimka cum/z oraz rzeczownika templatio (pozostającego w zależności od wyrazu templum/świątynia). Templum to przede wszystkim namiot niebios – kopuła sklepienia niebieskiego, która wyznacza przestrzeń naszego życia i jednocześnie jak zasłona Świętego Świętych objawia i zakrywa miejsce przebywania Najwyższego. Zatem contemplatio oznaczałoby dosłownie żyć ze świątynią, wewnątrz świętej przestrzeni, żyć na styku tego, co ludzkie i boskie. W tak rozumianym pojęciu, miejscem najdoskonalszej kontemplacji było Ciało Jezusa Chrystusa, w którym zespoliło się niebo z ziemią.
Drogą do kontemplacji jest zatem łączenie rzeczywistości duchowej z materialną, autentyczne dostrzeganie (nie w wizji rozumowej lub intelektualnej, lecz jako fakt życiowy) Słowa Bożego w Piśmie Świętym, Ducha w literze. Dlatego kontemplatyk to ktoś, kto żyje zanurzony w historii i mając światłe oczy serca, potrafi widzieć obecność Słowa Bożego także tam, gdzie inni dostrzegają tylko zło i grzech.
Eliasz na drodze do Emaus
Zwieńczeniem lectio divina jest contemplatio, u podstaw której tkwi przemienienie, narodziny nowego człowieka.
Eliasz wychodzi z groty na Horebie jako nowy człowiek. Spotkanie z Bogiem, widzenie tego, co Boskie, przynosi podwójny efekt. Pierwszy dotyka wnętrza Eliasz, drugi jego posługi prorockiej. Eliasz w łagodnym powiewie dowiaduje się, że nie on „sam tylko został”, lecz jest w Izraelu siedem tysięcy takich, których kolana nie ugięły się przed Baalem, bo Bóg ich sobie zostawił (por. 1Krl 19, 14nn). Pan ukazuje mu dobro, którego prorok nie umiał o własnych siłach zobaczyć. Eliasz, stając naprzeciw Pana, dostrzega swoją codzienność, od której uciekał, w zupełnie innej perspektywie – jako miejsce, nad którym Bóg nigdy nie utracił panowania, jako przestrzeń nadziei. Widzi, że to on tracił nadzieję, on żył w iluzji, iż jest jedynym sprawiedliwym, który musi walczyć o chwałę Pana Zastępów. Słowo Boga, które na Horebie już nie tylko słyszy, ale i ogląda, leczy jego oczy, uzdrawia myślenie samym swoim widokiem – Łagodności, która mocą przewyższa wszelkie potęgi.
Widzenie na Horebie ma swe dopełnienie w posłaniu Eliasza, by namaścił królów Aramu i Izraela oraz następcę w misji prorockiej, gdyż z doświadczenia kontemplacji wyrasta działanie, które jest w stanie ogarniać całe narody i sięgać w głąb ludzkich serc.
Obraz Eliasz, który w najgłębszej samotności kontempluje Boże nadejście i w samym jądrze tego spotkania widzi, jak jego osoba jest spleciona z losami innych ludzi, ukazuje tkwiącą w contemplatio siłę, która przemienia modlącego się od wewnątrz i za jego pośrednictwem przemienia rzeczywistość, w której żyje.
Dynamikę contemplatio ilustruje św. Łukasz, opisując drogę uczniów do Emaus. To są ci uczniowie, którym już tyle razy się wydawało, że w końcu do końca zrozumieli Jezusa, a jednak próba Wielkiego Piątku pokazała, że nic o własnych siłach nie pojęli, choć żyli z Nim i wsłuchiwali się w Jego naukę. Dopiero łaska spotkania i rozpoznania Zmartwychwstałego sprawiła, że ich serca zaczęły pałać i ta łaska przynagliła ich, by wrócili do Jerozolimy. Zrozumieli i byli w stanie wypełnić zamysł Boży zapisany w Pismach dopiero dzięki mocy Uwielbionego Pana, który „oświecił ich umysły, by rozumieli Pisma” (Łk 24,45).
Przemiana, które dokonuje się w ludzkim sercu kontemplującym Boga, jest darem. Jest to coś innego niż praca nad sobą poprzez postanowienia, rachunek sumienia, o których pisałam przy wcześniejszych etapach lectio divina. To nie trud ścierania się ze sobą w czujności i ascezie myśli, lecz oczyszczenie umysłu przez to, że dany mu został ogląd prawdy, która jest tak oczywista, że nie można się z nią spierać. Rodzi się nowy człowiek z nowym myśleniem.
Działanie, które wypływa z przemienienia, jakiego dokonuje contemplatio, to najpierw nowy styl bycia, przejawiający się choćby w drobiazgach – spojrzeniu, uśmiechu. Człowiek wnosi Boga w świat po prostu dlatego, że ma Go w sobie, a dopiero w dalszej kolejności przez to, co robi. To nie muszą być wielkie dzieła misyjne, ewangelizacyjne, charytatywne, ale także każda codzienna praca, przez którą budujemy Królestwo Boże. Cystersi karczując w średniowiecznej Europie lasy i osuszając bagna, czynili to, by odtwarzać na ziemi ogród rajski.
Zarówno Ojcowie starożytni, jak i średniowieczni mnisi kładli nacisk na konieczność czujności, by nie stracić owoców contemplatio przez pychę, próżność, samozadowolenie, rozproszenie uwagi. Jeśli w lectio divina odkryło się skarb, należy go strzec, aby nie został skradziony, zgubiony, roztrwoniony. Tym skarbem jest poznanie woli Bożej, ale nic nam nie przyjdzie z najlepszej nawet znajomości Jego pragnień, jeśli nie będziemy ich wypełniać.
Nie tylko dla miłośników Narnii
C.S. Lewis oparł swoją opowieść o „Zaczarowanym krześle” na obrazie, który przedstawia jedno z wewnętrznych praw kierujących modlitwą. Po różnych perypetiach Julia Pole staje twarzą w twarz z Aslanem, który przekazuje jej zadanie i cztery znaki, dzięki którym będzie w stanie to zadanie wypełnić. Nakazuje jej nauczyć się tych znaków na pamięć – nauka zaczyna się jeszcze na Górze Aslana, w obecności Lwa – i codziennie je powtarzać, by nie zapomniała, nie pomyliła. Tłumaczy, że choć w tym momencie Julii się wydaje, że wszystko jest proste i jasne, z chwilą, gdy opuści Jego Krainę, by w Narnii i Krajach Północy pójść drogą znaków, przestaną one być tak zrozumiałe i oczywiste – jedyna szansa, że je rozpozna, opiera się na tym, że będzie wiernie trwała przy nich pamięcią. Znaki, które dziewczyna otrzymuje, mają znaczenie jedynie w odniesieniu do zadania, które ma wykonać. Musi być czujna, by je rozeznać i posłuszna, by pójść za nimi.
Gdy w Słowie Bożym otrzymujemy poznanie Boga, jest to zarazem poznanie Jego woli, którą mamy wypełnić. Jezus ostrzega przed łudzeniem siebie praktyką modlitwy, gdy nie wprowadza się w czyn tego, co przynosi modlitwa (zob. Mt 7,21). Poznanie Boga dopełnia się w życiu Jego wolą.
Lectio divina jest królewską drogą, ale drogą – nie celem. Jezus uczył, że Ojca poznaje się przez miłość. Po tym poznajemy, że Go znamy, jeżeli zachowujemy Jego przykazania(1J 2,3).
Naturalną konsekwencją kroczenia ścieżką lectio divina jest czujność, by rozpoznać i wypełnić w konkretach codzienności wolę Bożą, która w lectio, meditatio, oratio i contemplatio olśniła nas swą oczywistością.