Skip to content
Św. Piotr Damian z wielką starannością ukazał wstępne etapy coraz głębszego poznawania przez Romualda życia monastycznego w jego ogromnej różnorodności. Dziś możemy te opisane doświadczenia określić mianem formacji św. Romualda.
W rozdziale II „Żywota” poświęconym nawróceniu św. Romualda znajdujemy pobieżny opis Wspólnoty monastycznej w Classe, która go przyjęła po interwencji Arcybiskupa Rawenny. Z innych źródeł historycznych wiemy, że Opactwo św. Apolinarego w Classe zostało w grudniu 971 lub styczniu 972 roku (czyli krótko przed wstąpieniem tam św. Romualda) powierzone przez cesarzową św. Adelajdę opiece św. Majolusa, opata Cluny, w celu przeprowadzenia tam reformy. Opatem w Classe został mnich wyznaczony przez św. Majolusa. Wspólnota miała przyjąć zwyczaje według wzoru kluniackiego, a charakterystyczne dla tego życia były rozbudowana celebracja Liturgii Oficjum, dodatkowe modlitwy za zmarłych oraz ubóstwo rozumiane jako więź z ubogimi. Te elementy duchowości pozostały widoczne w późniejszym życiu św. Romualda, który zachował zwyczaj odmawiania codziennie całego Psałterza (150 psalmów), poza tym zwykłym Oficjum odmawiał każdego dnia dodatkowe Oficjum za zmarłych i dał się poznać jako obrońca ubogich przed możnymi tego świata.
W opisie powołania św. Romualda znamienny jest szczegół, że miał zwyczaj zatrzymywać się często po wspólnym Oficjum w kościele, by modlić się przed głównym ołtarzem świątyni. Bazylika św. Apolinarego do dnia dzisiejszego zachwyca pięknem bizantyńskich mozaik z V – VI wieku, zatem Romuald nasiąkał tam duchowym pięknem Wschodu, które później odkryje w lekturze. I na pewno nie jest przypadkiem, że pod koniec życia św. Romualda kościół w Eremie w Camaldoli został poświęcony Tajemnicy Przemienienia Pańskiego – tej samej, którą jako nowicjusz kontemplował w absydzie Bazyliki św. Apolinarego, gdzie ukazany jest chwalebny Krzyż, u którego ramion trwają w adoracji Mojżesz i Eliasz.
„Romuald zdał sobie sprawę, że są tam ludzie, którzy żyją swobodnie, podążając szerokimi ścieżkami, a zatem nie będzie dla niego możliwe obranie mężnej ścieżki doskonałości, którą podpowiadało mu serce. Zaczął poważnie zastanawiać się nad tym, co robić i został pochłonięty przez tysiące myśli.
Odważył się ganić surowo tych, którzy żyli lekkomyślnie i często powoływał się na nakazy Reguły, aby ich demaskować. Nie przestawał ganić ich wad; oni natomiast nie zważali nawet na słowa młodego nowicjusza. W końcu jednak przestali przymykać oczy na taką zniewagę, a ponieważ nie zamierzali się poprawić, zaczęli planować wyeliminowanie swojego oskarżyciela.
Romuald miał zwyczaj wstawać w nocy przed innymi braćmi, a jeśli zastał drzwi oratorium jeszcze zamknięte, modlił się w samym dormitorium. Znajdowało się ono na piętrze, zbudowane jakby na strychu. Podjudzeni przez diabła, ci synowie Kaina postanowili, że gdy tylko Romuald wstanie jak zwykle przed innymi, strącą go głową w dół przez okno. Jeden z tych, którzy wiedzieli o spisku, powiedział o tym Romualdowi. Ten zaś od tego czasu modlił się do swojego Ojca w skrytości swego serca, trzymając drzwi swoich ust zamknięte i uniknął bliskiego niebezpieczeństwa. W ten sposób uratował siebie od zatracenia swego ciała, a swoich braci od pogrążenia w otchłani nieprawości, aby nie wpadli w śmierć duszy.”
(św. Piotr Damian Żywot świętego Romualda rozdz. III tłum. Mniszki Kamedułki z Tyszowiec)
Jedynym szczegółem z czasów formacji św. Romualda w Classe, jaki zanotował św. Piotr Damian jest zderzenie się młodego, pełnego ideałów mnicha z rzeczywistością życia zakonnego. Dziś mamy skłonność albo tuszować takie okoliczności albo przedstawiać się w świetle skandalu. Dla starożytnych i średniowiecznych mnichów był to bolesny wymiar ludzkiego życia, naznaczonego przez grzech, którego nie należało lekceważyć ani wyolbrzymiać, lecz uczyć się, jak w świecie naznaczonym przez nieprawość dążyć do czystości serca. Na drodze duchowej świętego Romualda podobne sytuacje będą zdarzały się bardzo często i będą dla niego szkołą, jak stawiać im czoła, by nie tylko zachować własną duszę wolną od grzechu, ale też pomóc bliźnim wejść na wąską ścieżkę prowadzącą do życia.
Od czasów Ojców Pustyni jedną z pierwszych prób, jakiej doświadczali młodzi mnisi było spotkanie z warunkami życia, które nigdzie nie jest wolne od walki duchowej. Zmaganie z pokusami nie przebiega zgodnie z naszymi wyobrażeniami, ale atak przychodzi z najmniej spodziewanej strony. Na początku taką „stroną” są zwykle współbracia, którzy nie są idealni. Dopiero potem przychodzi świadomość, że przede wszystkim to my sami nie jesteśmy idealni.