LECTIO
Wierzymy, że Pismo Święte jest natchnione przez Boga. To stwierdzenie oznacza także, że Duch Święty jest zawarty w Piśmie Świętym, że tchnie z Pisma, przemawia przez Pismo, jest w Nim rzeczywiście obecny. To dlatego Liturgia otacza Księgę Pisma Świętego postawą pełną czci i adoracji przez świece, okadzanie, pocałunek składany przez kapłana na kartach Ewangelii. Stając przed Pismem Świętym stajemy przed misterium Boga, które nas nieskończenie przerasta.
Duch Święty, gdy Go prosimy i przyzywamy może otworzyć przed nami Księgę Biblii i nas samych otworzyć na Słowo Boże.
Od tej prośby o dar Ducha Świętego rozpoczyna się każde lectio divina. I ten „punkt” modlitwy sprawia, że jest ona niesprowadzalna do jakichkolwiek medytacji przy użyciu różnorodnych technik. Głębokie znaczenie Pisma Świętego jest sekretem znanym jedynie Duchowi Świętemu, który objawia go komu chce, jak, gdzie i kiedy chce. Jeśli Duch udziela nam swego daru, znamy sprawy Ducha, jeżeli nam go nie daje, wówczas ich nie znamy. Ojciec naszego Zakonu święty Romuald uczył swych synów postawy całkowitej zależności i ufności na modlitwie, wskazując na pisklę w gnieździe, które czeka na pokarm przynoszony przez matkę. Jeśli matka nie przyniesie nic nie będzie miało do jedzenia, ale jednocześnie, ponieważ jest to matka, małe może siedzieć w gnieździe zadowolone i czekać, bo wie, że wcześniej czy później dostanie jeść.
Przyzywanie Ducha Świętego jest bardzo osobistą modlitwą, w której każdy idzie za głosem swego serca. Często pomocą jest Hymn „O Stworzycielu Duchu, przyjdź” lub Sekwencja „Przybądź Duchu Święty”. Jest to krótka chwila – kilka minut, po której zdając się na moc Pana rozpoczynamy pierwszy etap lectio divina tzw. lectio właściwe.
Pierwszy etap lectio divina – poznawanie dosłownego znaczenia Pisma, jest podstawą, na której powoli będą opierane kolejne szczeble tej drabiny łączącej niebo i ziemię: meditatio, oratio, contemplatio. Dlatego właśnie ten etap musi być stale z troską pielęgnowany i choć łączy się z wielorakim trudem i ascezą nie wolno go omijać, by przechodzić na skróty do bardziej „duchowych” znaczeń: co to mówi do mnie, co dla mnie oznacza.
Wiara w obecność Ducha Świętego w Słowie pozwala dostrzec, że już samo czytanie jest modlitwą, a odkrywanie znaczenia literalnego Pisma jest samo w sobie pożywieniem duszy. Wierność w poszukiwaniu dosłownego znaczenia Bożego Słowa jest nieodłączną cechą autentycznego lectio divina, by nie stało się ono jakąś dziwną praktyką, która podporządkowuje Słowo Boga chwilowym uczuciom lub nastrojom.
Trud lectio to trud uważnego czytania, słuchania oraz troska o wszystko, co temu służy, a zatem nauka wchodzenia w wyznaczony czas ciszy – wyłączenie radia, telewizora, rezygnacja z filmów, książek, które przeszkadzają potem skupić się na Słowie. Sama modlitwa najlepiej wskazuje, jakich domaga się wyrzeczeń, jakie osoby, rzeczy, sprawy należałoby ze względu na nią poświęcić. To, co stanowi przeszkodę dla modlitwy i skupienia wypływa i napełnia umysł natychmiast, gdy przystępujemy do modlitwy i staramy się skupić. Rozproszenia stają się punktem wyjścia do dokonania konkretnych wyborów, by umieścić Słowo Boże na rzeczywiście pierwszym miejscu w swoim życiu, czyli by się nawracać.
Tradycja monastyczna wypracowała w ciągu wieków własne metody związane z poznawaniem literalnego znaczenia Pisma Świętego, by nauczyć zatrzymywania naszej uwagi na Słowie. Są to uczenie się na pamięć, uważne czytanie oraz przepisywane Ksiąg Pisma Świętego. Pomocą może być także czytanie Słowa Bożego w różnych tłumaczeniach, by jak najbardziej się zbliżyć do znaczenia wyrazów w językach oryginalnych.
Uważne czytanie, na naukę którego nasz Ojciec św. Romuald poświęcił około 3 lat w początkach swego życia pustelniczego, polega na wielokrotnym odczytywaniu wybranego tekstu (o ile to możliwe półgłosem, by słyszeć wypowiadane słowa) do chwili aż się zrozumie, jaka jest główna myśl tego fragmentu. Jest ona zwykle zawarta w jednym zdaniu lub w jednym słowie, które jest kluczem dla zrozumienia głównego przesłania.
Wielką pomocą w odkrywaniu obiektywnego znaczenia czytanego tekstu jest czytanie Słowa w jego kontekście, czyli zwrócenia uwagi na to, jakiego np. etapu działalności Pana Jezusa dotyczy dany opis ewangeliczny, w sąsiedztwie jakich innych wydarzeń został umieszczony, jakie osoby biorą udział w wydarzeniach, gdzie i kiedy rozgrywa się akcja. Warto sprawdzić, jak to wydarzenie jest opisane u innych Ewangelistów, jakie cechy charakterystyczne występują w tekście przez nas rozważanym.
Nawet jeśli jest to czasem męczące, chodzi przecież o rzecz zasadniczą, by poznać Jezusa – jaki był, co robił, co mówił. Trud, który towarzyszy czytaniu, jest często weryfikacją, czy na modlitwie szukamy Boga, czy zaspokojenia swoich potrzeb.
Często sprowadzamy modlitwę wyłącznie do pobożnych słów wypowiadanych na głos lub w myślach. Lectio divina, które wymaga zaangażowania nie tylko intelektu, ale i serca osoby, domaga się bardziej urozmaiconej modlitwy. Pomocą w tym może służyć nasze ciało. Dopóki będzie ono pozostawało poza modlitwą, będzie przeszkadzało, rozpraszało. Lecz jeśli je zaangażujemy w oddawanie chwały Bogu, okaże się nieocenionym wprost wsparciem, by włączyć w modlitwę całe nasze człowieczeństwo. Otwierając Księgę Pisma Świętego, można ją otworzyć tak, by ten gest był modlitwą. Jeśli czyni się go świadomie, z szacunkiem i miłością, wtedy ten akt przestaje być zwykłym otwieraniem książki, a staje się wyrazem naszego oczekiwania na spotkanie, poszukiwania Boga, nadziei, niepewności, obaw, radości – tego, co naprawdę przepełnia serce na myśl, że On ma teraz do mnie przemówić. Jest to chwila, gdy można uczynić na sobie wielki znak krzyża lub wykonać małe znaki krzyża na czole, ustach i sercu, tak jak podczas Eucharystii przed słuchaniem Ewangelii. Znak krzyża jest potężną modlitwą, którą wyznajemy swą wiarę i przyzywamy pomocy. Przed rozpoczęciem czytania można ucałować kartę Pisma Świętego podobnie jak kapłan lub diakon podczas Liturgii mszalnej. Następnie 2 lub 3 razy przeczytać półgłosem lub, jeśli to niemożliwe w ciszy, lecz poruszając wargami i bezgłośnie wymawiając słowa. Jest to potrzebne, by nie przebiec tylko oczami tekstu, do czego jesteśmy przyzwyczajeni np. przeglądając gazety. Lectio musi być czymś zupełnie innym. Po pierwszym czytaniu, jeśli nie umiemy zrozumieć tekstu i trudno nam się skupić, można sięgnąć po kartkę i długopis, by starannie przepisać przeczytany fragment. W czasie czytanie nie trzeba nieruchomo siedzieć. Ruch – oczywiście świadomy – może być wielką pomocą w skupieniu. Rodzaj przybieranej postawy, gestów jest bardzo osobistym wyborem, ale wymienię, choć kilka, które służyły modlitwie różnych Świętych: wstawanie, podnoszenie rąk, wznoszenie oczu ku niebu, ku krzyżowi, pokłony przed Księgą Pisma Świętego, krzyżem lub świętym wizerunkiem, bicie się w piersi, czynienie na sobie, na swym sercu znaków krzyża.
Gdy czujemy, że naprawdę usłyszeliśmy Słowa Pana, można zacząć poszukiwanie głównego przesłania rozważanej perykopy – w Ewangelii jest ono najczęściej zawarte w słowie wypowiedzianym przez Jezusa. Ale zanim to się uczyni, należałoby z serca podziękować Panu Bogu za łaskę zrozumienia. Tego bezpośredniego zwracania się do Pana Boga na żadnym etapie lectio nie może zabraknąć. W czasie wysiłków, by się skupić, trzeba przede wszystkim raz po raz ponawiać gorącą prośbę o łaskę skupienia. Mówić Jezusowi słowem i gestami, że to Jego się szuka, Jego się pragnie i potrzebuje. Czasem może zabraknąć słów, ale wtedy właśnie modlitwa ciałem chroni przed zredukowaniem lectio divina do pracy czysto intelektualnej i pomaga stanąć w głębokiej osobowej więzi przed Panem, który chce się w Słowie objawić jako Osoba i być przyjętym jako Osoba.
Zobaczmy teraz na konkretnym fragmencie Ewangelii przedstawić, jak może wyglądać lectio i prześledźmy wydarzenie burzy na jeziorze opisanej w 4 rozdziale Ewangelii wg św. Marka w wersetach 35 – 47.
Opis wydarzenia jest zbudowany na zasadzie kontrastu: gwałtowny wicher – głęboka cisza. Pomiędzy tymi skrajnymi sytuacjami jest słowo Jezusa „Milcz, ucisz się!” A wyjaśnienie zaistniałego zdarzenia odnajdujemy w końcowym pytaniu Pana „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Słowem tłumaczącym znaczenie wydarzenia (kluczem do rozumienia tekstu) jest słowo wiara. Całe zajście zdaje się, że zostało sprowokowane przez Pana, by zapytać uczniów o stan ich wiary – to On nakazuje przeprawę przez jezioro, On zasypia i jest pozornie nieobecny, gdy narasta zagrożenie.
Od kontekstu do tekstu w praktyce
Patrząc na kontekst tego wydarzenia spostrzegamy, że zostało umieszczone w I okresie działalności Pana Jezusa, ale już w sytuacji, gdy pierwotny entuzjazm tłumów przeplata się ze sporami z przywódcami ludu, oszczerstwami uczonych w Piśmie. Bezpośrednio przed burzą na jeziorze św. Marek przedstawia ciąg przypowieści, w których Jezus objaśniając prawdy o Królestwie, pragnie umocnić i ugruntować wiarę swoich uczniów, która wobec rosnącej krytyki i sprzeciwu musi przejść próbę pierwszych doświadczeń.
W opisie burzy przekazanym przez Ewangelistów Mateusza i Łukasza pytanie Jezusa brzmi nieco inaczej, ale też przedstawiona tam reakcja uczniów na grożące niebezpieczeństwo jest inna, mniej spanikowana. Tylko u św. Marka Jezus mówi o braku wiary, bo tylko u niego uczniowie zwracają się do Pana z zarzutem, iż „nic Go nie obchodzi, że giną” – nie proszą o ratunek, ale oskarżają.
Jezusowe pytanie „Jakże wam brak wiary?” objawia uczniom stan ich ducha, trudności, z którymi się kryją i pobudza do rozważenia na nowo „Kim właściwie On jest”. To pytanie nie jest krytyką czy potępieniem, ale pomocą w poznaniu stanu swej wiary, by doświadczany kryzys poprowadził ku pogłębieniu relacji z Jezusem i lepszemu poznaniu Go.
W tym miejscu, o ile stan serca na to pozwala, można przejść do kolejnego etapu lectio divina, zwanego meditatio.
Przejście do kolejnego etapu lectio divina nie jest czymś automatycznym, gdyż w sposób naturalny i bezpośredni łączy się z innym przejściem – do kolejnego etapu dojrzałości w życiu duchowym. Spotkanie z Panem może przez długi czas polegać jedynie na próbie uważnego słuchania Jego słów, by je usłyszeć sercem. Zdolność do wejścia na kolejny stopień lectio divina otrzymuje się jako dar łaski, gdy Słowo dokona swego dzieła dotarcia do naszego ducha. Jeśli z pokorą i cierpliwością czytam Słowo Boże, nie będąc w stanie uczynić dalszych kroków, trzeba przyjąć z wiarą, że jest to modlitwa, którą otrzymuję na ten konkretny czas.